Dużo tych strachów wokół nas. Im bardziej się w nie wkręcamy, tym większy wpływ mają na nasze samopoczucie, działanie, życie. Czy można się ich pozbyć raz na zawsze?

Kategoria: Filozoficzna
Dużo tych strachów wokół nas. Im bardziej się w nie wkręcamy, tym większy wpływ mają na nasze samopoczucie, działanie, życie. Czy można się ich pozbyć raz na zawsze?
Zawsze z wielkim zaangażowaniem uczestniczyłam w dyskusjach nad filozofią życia. Rozmowy tego typu toczę też często sama ze sobą. Co jest w życiu ważne, dokąd zmierzam, jakie mam cele, marzenia. Dziś przyszło zweryfikować przekonania.
Zdarzało mi się myśleć o śmierci. Nie sądziłam jednak, że tak szybko poczuję jej powiew na swoim karku. I to w wakacyjne, słoneczne przedpołudnie.
Selekcjonujesz przyjaciół. Kupujesz rzeczy, o których marzyłeś od lat. Otwarcie mówisz „nie”, kiedy z czymś się nie zgadzasz. Otoczenie zarzuca ci „kryzys wieku średniego”. Uśmiechasz się tylko pod nosem.
Człowiek z natury jest dobry. Całe nieszczęście polega na tym, że wielu zakopało głęboko w swoim wnętrzu naturalne pokłady życzliwości. A bez nich, nie sposób być szczęśliwym.
Bywa, że wszystko układa się pod górkę. Pojawiają się problemy, z którymi trudno sobie poradzić. Sytuacje, z których nie możemy znaleźć wyjścia. Czyżby los sobie z nas zakpił?
Moje dziecko, najprawdopodobniej zainspirowane rocznicą komunii, zaczęło dogłębnie analizować Dekalog. Rozczulił mnie ten widok. Do czasu, kiedy nie padło pytanie: mamo, co to znaczy nie cudzołóż?
Jak to jest z naszą wiarą? Wierzymy czy raczej trwamy w pewnym złudzeniu? Próbowaliście odpowiedzieć szczerze na to pytanie?
Przeżyłam – dość radośnie – kolejną rocznicę urodzin. W głowie zakwitła myśl – czy chciałabym cofnąć czas? Co jest bardziej nęcące, to co nieodwrotnie za mną, czy to co dopiero przede mną?
Na swojej drodze spotykamy wielu ludzi. Jednak tylko nieliczne spotkania mają wyjątkowy charakter. Wpływają na nasze decyzje, zmieniają koleje losu. Gdyby nie one, bylibyśmy zupełnie innymi ludźmi. Czy takie spotkania są dziełem przypadku?