13th sty

Mój dziewięcioletni syn podwoił kieszonkowe w ciągu kilku godzin. A ja nie wiem, śmiać się czy płakać.

Wycieczka do Warszawy. Jedna z wielu. Rano pakowanie prowiantu: kanapki, woda, jakieś drobne słodycze. Chwila zastanowienia nad wysokością kieszonkowego. Wszystkie wejściówki z góry opłacone, obiad też. Dwie dychy powinno wystarczyć.

Wieczorem przy kolacji rozmowa o wycieczce. Jak było? Czy się podobało? Co najbardziej? W pewnym momencie syn, nie przerywając jedzenia, z pełnym luzem rzuca: „Najlepsze jest to, że nic nie wydałem”. W głowie słyszę fanfary. W końcu mój syn dorósł i nie wydaje pieniędzy na bzdury. Może nawet zacznie oszczędzać?

Moja radość nie trwa jednak długo. Syn wyciąga z kieszeni pieniądze. Z przerażeniem patrzę na cztery dychy leżące przede mną. Widząc mój pytający wzrok, pełen dumy odpowiada: „Przehandlowałem miejsce z Filipem”. Nie mogę uwierzyć w to co słyszę: „Chyba czegoś nie rozumiem? Jak to przehandlowałeś miejsce?” Syn cierpliwie mi tłumaczy: „Po prostu. Jak zwykle sierota ostatni wlazł do autobusu i została mu tylko miejscówka z przodu. Ulitowałem się nad nim i za dwie dychy sprzedałem mu swoje miejsce, na końcu autobusu”.

Zdrętwiałam. Oczami wyobraźni zobaczyłam jak cały wychowawczy wysiłek legnie w gruzach. Kogo ja wychowałam? Nie tracąc czasu, rozpoczęłam umoralniającą przemowę: „Że to zwyczajne oszustwo, że jutro ma Filipa przeprosić i zwrócić mu kasę, że taka sytuacja nigdy więcej nie ma prawa się powtórzyć”.

Na to odzywa się mój mąż: „Ale o co chodzi? To był czysty i uczciwy biznes. Obie strony zaakceptowały warunki. Nikt do nikogo nie ma pretensji.” Chciałam kontrargumentować, ale ostatni komentarz męża zachwiał moją pewność: „Za przesiedzenie całej wycieczki w najgorszym miejscu w autobusie, to i tak niewygórowana cena”.

 

kieszonkowe_14.01.2016

Foto: Sylwia Tarkowska

Comments (2)
  • Cały Mąż. W tym przypadku przydalo by sie adekwatne powiedzenie do „jaka matka” ale w jezyku polskim takie nie wystepuje. Pozdrawiam

    View Comment
    • Zastanawiam się czy powiedzenie „jaka matka” (nawet gdyby w języku polskim występowało) miałoby swoje uzasadnienie w tej, konkretnej sytuacji. Ja nadal mam wątpliwości czyja postawa była tu lepsza. Moja czy męża? 🙂

      View Comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *