Kiepski ze mnie Mikołaj. Taki praktyczny i wyrachowany. Nie mogę pojąć, że marzeniem starszej córki mogą być kolejne firmowe adidasy. Przecież nie dalej, niż kilka miesięcy temu dostała buty z nowej kolekcji i nie zdążyła ich jeszcze zniszczyć. Trudno mi również uwierzyć, że młodsza córka czeka na piątą lalkę typu „bobas”. Prośba syna też wywołała grymas zawodu na mojej twarzy – Fifa 2016. Rok w rok to samo. Co u licha można było zmienić w grze polegającej na wirtualnym kopaniu piłki?
Nie pomogły tłumaczenia, próby naprowadzania na inne prezentowe możliwości. Najmłodsza latorośl moje wywody skomentowała jednym zdaniem: „Przecież Murzynki jeszcze nie mam”. Syn, owszem posłuchał co mam do powiedzenia, ale zdania nie zmienił.
Postanowiłam sprawę załatwić po swojemu. Każdemu coś oryginalnego i przydatnego. Gra planszowa, książka, e-book, designerskie słuchawki… Pomysłów miałam wiele. Mój zapał ostygł, kiedy przeczytałam „List do Mikołaja” mojego najstarszego dziecka: „…mam nadzieję, że chociaż raz – Mój Drogi Święty Mikołaju – przychylisz się do mojej prośby i dostanę prezent, na którym naprawdę mi zależy, a nie taki, który Twoim zdaniem byłby dla mnie w sam raz.”
Skapitulowałam.
Foto: Sylwia Tarkowska
SGT
2015-12-17:))) Skąd ja to znam :))))))
View Comment